„...Zaledwie kilka miesięcy po opuszczeniu terytorium województwa ruskiego przez oddziały moskiewsko-kozackie, które w październiku 1655 roku dotarły do linii środkowego Sanu, na przełomie zimy i wczesnej wiosny 1656 roku Ruś Czerwona stała sie głównym teatrem działań wojennych prowadzonych na terenie Rzeczypospolitej przeciwko Szwedom. Ziemie czerwonoruskie w ostatnich miesiącach 1655 roku, stanowiących apogeum kryzysu, w jakim znalazła sie Rzeczpospolita w okresie „potopu” szwedzkiego, były w większości terenami znajdującymi sie poza kontrola zarówno armii Karola X Gustawa, jak i sojuszniczych oddziałów rosyjskich oraz kozackich. Było to spowodowane określonym, peryferyjnym położeniem tej prowincji w ówczesnych realiach geopolitycznych – oddaleniu od zasadniczego obszaru zainteresowań większości głównych aktorów sceny politycznej tej części Europy będących w konflikcie z Rzeczypospolitą, czyli Szwecji, Rosji i Kozaczyzny...”.
„...Nie bez znaczenia było również zapewne specyficzne usytuowanie województw ruskiego i bełskiego leżących na styku obszarów o przewadze etnosu polskiego i ruskiego, będących w istocie szerokim pasem pogranicza i terenem przejściowym miedzy Zachodem i Wschodem. W ostatnich miesiącach 1655 roku w obliczu, wydawało sie, upadającej nieodwołalnie Rzeczypospolitej, której większość terytorium zajęta była przez siły szwedzkie, moskiewskie i kozackie, Ruś Czerwona stanowiła klasyczny przykład no man’s land. Nie było zatem dziełem przypadku, ze właśnie w ten rejon Rzeczypospolitej powrócił ze Śląska król Jan Kazimierz i towarzyszący mu najwyżsi urzędnicy koronni, w intencji których właśnie ta część ziem koronnych miała posłużyć do stworzenia silnego ośrodka i bazy materialnej do walki ze szwedzkimi najeźdźcami...”.
„...Celem podjętej przez Karola X Gustawa w środku mroźnej i śnieżnej zimy 1655/1656 roku operacji militarnej było zduszenie w zarodku szybko rozwijającej sie irredenty polskiej na terenie Rusi Czerwonej i zlikwidowanie tworzonej tam bazy operacyjnej przeciw siłom szwedzkim, zmuszenie do posłuszeństwa zbuntowanej szlachty oraz ostateczne wygnanie króla Jana Kazimierza z Rzeczypospolitej. Po porażce podczas bitwy pod Gołębiem chorągwie podległe Czarnieckiemu wycofywały sie w kierunku południowo-wschodnim, przechodząc najpierw przez Lublin, a potem Zamość, nie będąc w stanie stawić skutecznego oporu Szwedom. W ślad za nimi postępowały główne siły szwedzkie z Karolem X Gustawem na czele, które 21 lutego wkroczyły do Lublina. Po obsadzeniu stolicy województwa lubelskiego załogą szwedzką Karol X Gustaw wyruszył w kierunku Zamościa 23 lutego...”.
„...Reasumując, można stwierdzić, ze armia szwedzka operująca w drugiej połowie pierwszego kwartału 1656 roku w zachodniej części Rusi Czerwonej nie spowodowała większych zniszczeń w przestrzeni ekonomicznej tego obszaru. Co więcej, w porównaniu do tragicznych skutków działań formacji tatarsko-kozackich z 1648 roku i mającej nastąpić za niespełna rok inwazji oddziałów siedmiogrodzko-kozackich, następstwa pobytu sił szwedzkich na tym terytorium były niemal nieodczuwalne. Dokładna analiza wszystkich dostępnych źródeł wykazała, ze działania jednostek szwedzkich spowodowały zniszczenia sięgające zaledwie około 0,2% całego areału pól uprawnych istniejących wówczas na terenie ziemi przemyskiej. Stanowiło to tylko 0,1% wszystkich strat zadanych gospodarce ziemi przemyskiej przez obce formacje wojskowe w XVII wieku. Otrzymane wyniki dotyczące konsekwencji najazdu szwedzkiego z 1656 roku w zachodniej części Rusi Czerwonej w wymiarze gospodarczym, które można określić jako wręcz symboliczne, bo sięgając zaledwie kilku promili ówczesnego potencjału ekonomicznego tego obszaru, skłaniają do zadania zasadniczego pytania odnośnie adekwatności i miarodajności w skali całej Rzeczypospolitej dominującego poglądu o niezwykle niszczącym charakterze najazdu szwedzkiego i jego przełomowej roli dla gospodarki państwa polsko-litewskiego w XVII stuleciu...”.